U nas prywatyzacja uchroniła uzdrowisko przed upadłością ...


- Prywatyzacja jest szansą. Tylko potem trzeba też poszerzyć działalność. Środki pochodzące z kontraktów nie są na tyle duże, by pozwalały na dynamiczny rozwój – uważa Grzegorz Niezgoda, burmistrz Szczawnicy.

Ministerstwo Skarbu przymierza się do prywatyzacji sześciu z siedmiu ostatnich państwowych uzdrowisk, a w dalszej perspektywie także ostatniego - Krynica-Żegiestów. Nie wszystkim się to podoba. W 2006 roku przez ten proces przeszło już Uzdrowisko Szczawnica. Jak po paru latach ocenia pan ten ruch?

Grzegorz Niezgoda, burmistrz Szczawnicy: Nie mieliśmy w tej sprawie nic do powiedzenia, bo decyzję podejmował wtedy minister skarbu. Uzdrowisko przejęła firma, która jest własnością spadkobierców hrabiego Adama Stadnickiego. Posiadał on kiedyś w Szczawnicy wiele gruntów. Był też w pewnym momencie właścicielem uzdrowiska, a wszystko zostało mu odebrane.

Sprawa potoczyła się dwutorowo. Thermaleo wykupiło w uzdrowisku 85 procent udziałów i przejęło firmę. Obecnie spadkobiercy zgłaszają jednak także roszczenia do wielu terenów na terenie miasta.

Patrząc tylko przez pryzmat tej pierwszej sprawy, czyli przejęcia uzdrowiska, to efekty są dla nas pozytywne. W momencie sprzedaży była to firma upadająca, nie wypłacająca pensji, nie mająca szans na rozwój i dofinansowanie działalności. Pojawił się natomiast nowy właściciel, który trochę tę firmę doinwestował i nie ma już zaległości podatkowych oraz względem pracowników.
 

Co stałoby się z uzdrowiskiem, gdyby nie doszło do prywatyzacji?

Przedsiębiorstwo z pewnością ogłosiłoby upadłość, bo było niewypłacalne. Nie wiadomo, co zrobiłby wtedy minister skarbu i czy zdecydowałby się na jego dokapitalizowanie. Znaleziono jednak wyjście poprzez sprzedaż udziałów firmie Thermaleo.

Pełna treść wywiadu p. Michała Rodaka z Burmistrzem Szczawnicy dostępna na stronie www.Portalsamorzadowy.pl