Szczawnica w Raju

Komu państwo przekazało warte wiele milionów złotych uzdrowisko w Szczawnicy? Do końca nie wiadomo, ale dziennikarskie śledztwo doprowadziło nas do: Moskwy, raju podatkowego na wyspie Guernsey a nawet do RPA.

Pani Maria pracuje już kilkanaście lat w sklepie w centrum Szczawnicy. Cieszy się, że miasto będzie ładniejsze, odrestaurowane. Nie wie, kto ją kupił, słyszała tylko od jednej klientki, że to mafia, chyba z Rosji, bo mają wielkie pieniądze i wszystko kupują. Lepiej mówić cicho, bo ściany mają uszy. Oni podobno nawet się nie targują.

– Ludzie to się tylko boją, że jak oni już wszystko wykupią, to postawią szlaban i będzie trzeba płacić za wjazd do miasta. A przecież pani Maria też żyje z turystów, a jak ci turyści przy tym przyszłym szlabanie stracą pieniądze, to co u niej kupią. Albo w ogóle nie przyjadą.

Skarb w Pieninach

Szczawnica to perła i wie o tym każdy, kto spędził tu choćby kilka godzin. Maleńka miejscowość, ulokowana nad brzegiem Dunajca, u stóp Pienin, każdego roku przyciąga tysiące turystów. Niespotykana, jedyna w swoim rodzaju, drewniana architektura wyróżnia to miejsce i dodaje jej kolorytu.

Źródła wód mineralnych, pienińscy flisacy, ich stroje i kultura – to wszystko uzasadnia określanie Szczawnicy wyjątkową perłą. Perłą, której blask zanikał. Rany, jakie pozostawiła po sobie komuna, są w Szczawnicy widoczne na każdym kroku. Piękne wille, sanatoria, pijalnie wód w państwowych rękach powoli zamieniały się w ruinę. Niedofinansowane uzdrowisko przez lata popadło w ruinę.

Reprywatyzacja

Pojawienie się spadkobierców przedwojennego właściciela uzdrowiska – hrabiego Adama Stadnickiego rozbudziło nadzieje szczawniczan. Po kilku latach starań spadkobiercy przekonali ministra skarbu, że warto im zwrócić dawny majątek. Jesienią 2005 roku minister Jacek Socha podpisał umowę sprzedaży Przedsiębiorstwa Uzdrowisko Szczawnica. Jak określał komunikat – większościowy pakiet (60 % akcji) przejęła spółka „Thermaleo” - wg ministerstwa - kontro-lowana przez spadkobierców Stadnickiego, przedwojennego właściciela uzdrowiska. Przedstawiciele „Thermaleo” zapewnili, że chcą wpompować w Szczawnicę w ciągu najbliższych 10 lat około 25 mln dolarów. Skarb Państwa pozostawił sobie w spółce Uzdrowisko Szczawnica SA 23, 83 % akcji.

Decyzję ministra skarbu okrzyknięto unikatowym wydarzeniem. Ani wcześniej, ani – jak się okazuje – później Szczawnica nie stała się precedensem w prywatyzacji innych uzdrowisk w Polsce. Szybko okazało się, że obietnice spadkobierców Stadnickiego nie są pustymi słowami. W ciągu dwóch lat uzdrowisko zamieniło się w wielki plac budowy. Swoją dawną urodę powoli zaczęły odzyskiwać stare, zabytkowe budynki.

Komandos nad Grajcarkiem

– Nie wiem, skąd pochodzą pieniądze na inwestycje. Jak je potrzebuję, dzwonię do góry. Nie wiem, kto jest tam na górze – wyznaje nam Krzysztof Mańkowski, prezes Thermaleo. Spotykamy się na placu Dietla, obok właśnie wyremontowanej willi „Domem nad Zdrojami”. Nienagannie ubrany, z francuskim akcentem, chętnie rozmawia. Dobrze mówi po polsku. Niedawno został radnym. Kandydował, bo uważa, że ma z miastem identyczne cele.

Tyle głosów tu, pod Sokolicą, jeszcze nikt nie dostał. Studiował budownictwo na renomowanej paryskiej uczelni. Dziś chce wykorzystać swoje umiejętności. Uważa, że po Paryżu został tu rzucony jak komandos. Nie kryje dumy ze swoich przodków. – Miałem 27 lat, gdy rozpoczynałem odbudowę Szczawnicy, tyle samo lat w 1909 roku miał mój dziadek, hr. Adam Stadnicki, gdy kupił to uzdrowisko – wyznaje z dumą wnuk hrabiego. – To jest projekt mojego życia – dodaje.

Z rumieńcami na twarzy opowiada o planach odbudowy uzdrowiska. Jest doskonale zorientowany we wszystkich pracach. Bez zająknienia wymienia nazwy budynków, które pod jego nadzorem po kolei wracać będą do dawnej świet-ności. Mańkowski słyszał o plotkach, że za ich inwestycją stoi pewnie rosyjska mafia. Śmieje się, bo udało mu się wyko-rzystać już tę informacje. Gdy z placu budowy ktoś podprowadził 1,5 tony stali, powiedział robotnikom, że teraz terenu strzec będą Rosjanie.

Niezwykła dziennikarska podróż

Uważamy, że szczawniczanom należy się ta informacja i w poszukiwaniu źródeł ruszamy w podróż przez gęstwiny dokumentów rejestrowych i finansowych – jak się później okaże – rozsianych po całym świecie. Chcemy dotrzeć do właścicieli spółki. W Krajowym Rejestrze Spółek bez trudu odnajdujemy dokumenty rejestrowe spółki Thermaleo. Akt notarialny powstał w Nowym Targu w czerwcu 2004 roku.

Spółka ma siedzibę w Warszawie, przy ul Foksal 18. Jej kapitał zakładowy wynosi 4 mln zł. 1% udziałów ma Krzysztof Mańkowski, pozostałe – kolejna spółka SPA Management z siedzibą w Londynie. Przy Foksal w Warszawie zastajemy zamknięte drzwi. Portier szuka w spisach firmy Thermaleo. Okazuje się, że jest w spisie kilkunastu spółek, prowadzonych w jednym pokoju przez urzędującego tam czasami prawnika. Już wiemy, że za Thermoleo stoi pakiet większościowy firmy SPA Management.

Aby znaleźć odpowiedź, kto jest właścicielem SPA Management, docieramy do Urzędu Rejestrowego w Cardiiff. W rejestrze angielskich firm okazuje się, że spółka zarejestrowana została tu 5 maja 2004 roku. Tuż przed rejestracją zmieniła nazwę. Wcześniej nazywała się Krestmoore Management Limited. Spółką SPA Management kieruje Andrzej Mańkowski, nie jest jednak jej właścicielem, tłumaczy nam przez telefon, że zmieniono nazwę, by lepiej się w Polsce kojarzyła. Mańkowski ma brytyjskie obywatelstwo i mieszka na stałe w Moskwie. Kapitał zakładowy SPA Management Limited wynosi 100 tys. funtów i zakwalifikowana została w przedziale spółek o najwyższym ryzyku.

Raj i Murzyni

Z dokumentów dowiadujemy się, że właścicielem SPA Management Limited jest inna, kolejna spółka z ograniczoną odpowiedzialnością – AMF Limited. Od moskiewskiej spółki Mańkowskiego różni się jedną literą. Tym razem znajdujemy ją w rejestrze spółek na wyspie Guernsey. To raj podatkowy. Wyspa posiada specyficzny status Dependen-cji Korony brytyjskiej – nie stanowi formalnie części Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii, lokują się tu firmy które nie chcą płacić wysokich podatków. AMF Limited ma kapitał zakładowy w wysokości 10 tys. funtów. Jej właści-cielami są kolejne dwie spółki FRT Secretarial Limited i Spectrum Nominees Limited, obie także z siedzibami w raju podatkowym na wyspie Guernsey.

Musimy więc szukać dalej. Mamy szczęście, właścicielem obu tych spółek jest jedna firma – Fairbairn Trust Company Limited, także z Guernsey. To już górna półka. Wreszcie sięgnęliśmy końca łańcuszka – Fairbairn Trust Company finansowana jest przez dwie potężne prywatne instytucje finansowe z siedzibą w… Republice Połud-niowej Afryki: Nedbank Group Limited i Women Investment Portfolio Holdings Ltd. Obie dysponują ogromnymi środkami finansowymi, liczonymi w miliardach dolarów.

Nedbank ma udziały w setkach spółek na całym świecie, które współtworzy, finansuje, wreszcie czerpie zyski. Ciekawsza jest Women Investment Portfolio Holdings. Ta została założona przez 4 kobiety z RPA, dziś znane działaczki na rzecz promocji interesów czarnych kobiet. Inwe-stują pieniądze, powierzane im przez kilkadziesiąt organizacji kobiecych.

Mafia czy nie, ważne, że budują

O to, czemu ma służyć tak skomplikowana ścieżka własnościowa, pytamy prawnika z jednej ze znanych krakowskich kancelarii prawnych. – Powiązania właścicielskie wyglądają dosyć transparentnie – ocenia zebrany materiał – Najważniejsze punkty znajdują się na samym końcu, czyli w RPA, gdzie mają siedzibę podmioty, które za pośrednictwem łańcucha spółek mogą wywierać decydujący wpływ na działanie szczawnickiego inwestora. (…) Pytanie, do jakiego stopnia właściciel, czyli spółki południowo-afrykańskie, są zainteresowane kontrolą nad spółkami znajdującymi się w dalszych ogniwach łańcucha, a na ile pozostawiają wolną rękę zarządom?

Jego zdaniem ponad wszelką wątpliwość Thermaleo Sp z o.o. nie należy jednak do spadkobierców hr. Stadnickiego. Krzysztof Mańkowski jest jedynie jej mniejszościowym udziałowcem.

–Jeśli nieruchomości miały być zwrócone dawnym właścicielom, to jak się znalazły w spółce, z którą ci właściciele mają niewiele wspólnego?

W Ministerstwie Skarbu okazuje się, że nie pracuje już nikt z ekipy ministra Jacka Sochy, kto zajmował się prywa-tyzacją Szczawnicy. Sam były minister nie pamięta tych czasów. – Proces trwał bardzo długo, bo sprawa była wyjątkowo skomplikowana – kwituje.

Pytania składamy w biurze rzecznika prasowego Ministerstwa Skarbu. Po kilku dniach okazuje się, że nie będziemy mogli obejrzeć dokumentów ze względu na ich poufny charakter. Co do pytań dotyczących zagadnień nie objętych poufnością, musimy czekać, aż ktoś dotrze do nich w archiwum. Jednak na odpowiedź nie doczekaliśmy się.

Pieniądze to tabu

Prezes Thermaleo sp z o.o nie chce z nami rozmawiać o środkach na inwestycje, mimo że pytamy o 25 mln dolarów (taką kwotę spadkobiercy obiecali zainwestować w Szczawnicę). Uważa, że nie wszyscy to zrozumieją, a informacje o pieniądzach tylko budzą emocje. Podobną niechęcią reaguje na to pytanie także Andrzej Mańkowski – ojciec Krzyszto-fa, prawdopodobnie mózg całego przedsięwzięcia – gdy po wielu próbach udaje nam się z nim skontaktować.

W Moskwie jest szefem ogromnej firmy zarządzającej AMT Group, założonej w 1994 roku. Telefonuje z Moskwy po kolejnym mailu z naszej redakcji. Umawia się na spotkanie, ale nigdy do niego nie dochodzi. Pytania o pochodzenie środków na Szczawnicę kwituje lakonicznie mówiąc o funduszach inwestycyjnych. Gdy pytamy o konkrety, odmawia odpowiedzi.
Jurek Jurecki

Rzeczą dziennikarską jest dochodzenie prawdy. Powrót do dawnej świetności Szczawnicy, oczekiwane remonty to radość nie tylko dla mieszkańców, ale i dla wszystkich, którym to miasto jest bliskie. Na podstawie zgromadzonych materiałów można wnioskować, że prywatyzacja odbyła się w jakiś dziwny sposób, a przede wszystkim z krzywdą dla spadkobierców hr. Adama Stadnickiego.

W Uzdrowisku Szczawnica SA spadkobiercy mają mniejszość akcji. Jak do tego doszło? Odpowiedź na te i podobne pytania leży w archiwach Ministra Skarbu. Zamiast odpowiedzi usłyszałem, że dokumenty te są poufne. Prawo jest jednak po stronie dziennikarza – tam, gdzie w grę wchodzi własność publiczna, nie może być mowy o poufności. W oparciu o tę zasadę domagamy się wglądu do tych dokumentów. Ciąg dalszy „Szczawnicy w raju” nastąpi, bo tego wymaga nasza dziennikarska rzetelność.

 
Jurek Jurecki /Tygodnik Podhalański/