Jak jechano do Szczawnic?

W Galerii Pijalni Wód Mineralnych w budynku Nad Zdrojami można obejrzeć niecodzienną wystawę zorganizowaną przez Muzeum Pienińskie „Jak do Szczawnic podróżowano– kufry, kuferki,walizy”. Ekspozycje wzbogaciły eksponaty pochodzące z prywatnego muzeum Jana Malinowskiego spod Matrony. O historii i zmieniających się warunków podróżowania do szczawnickiego kurortu, nazywanego „perłą wód polskich”, opowiada kustosz muzeum, Barbara Węglarz.
– Komuś mogłoby się wydawać, że w tytule wystawy jest pomyłka. Okazuje się, że dawniej, aż do lat sześćdziesiątych były dwie Szczawnice, Niżna i Wyżna, zosobnymi sołtysami i strażami ogniowymi. Podróżowano więc dawniej do Szczawnic – wyjaśnia kustosz muzeum.
A jak podróżowano? – informują o tym zgromadzone eksponaty i dołączone do nich bogate opisy oraz stare fotografie. Z materiałów zgromadzonych na wystawie wynika, że dawniej dojazd do Szczawnic był utrudniony, bo wiem brakowało dróg i mostów na Dunajcu. Przeprawiano się więc od strony Nowego Sącza i Nowego Targu. Gdy nie było kolei żelaznej do tych miejscowości dojeżdżano z Krakowa wózkami góralskimi. Podróż trwała wiele dni, a sam pobyt w kurorcie – kilka miesięcy. Celem bogatych kuracjuszy była nie tylko Szczawnica, ale też i inne „badeny” na zachodzie Europy. Kuracjusze stawali na popas w nielicznych na trakcie zajazdach. Nie tylko, że były one nie wygodne, to na dodatek były obskurne. Zalecano mieć przy sobie środki przeciw wszelakim insektom. – Ówczesne zajazdy w niczym nie przypominały współczesnych – opowiada Barbara Węglarz. Pani kustosz zachęca, zarówno turystów, jak i miejscowych do obejrzenia tej niezwykłej wystawy.

Stanisław Zachwieja

Autor: Gazeta Krakowska 2009-08-19