Strzyżono, dojono...

Sprowadzanie owiec z hal, pokaz tradycyjnego strzyżenia i dojenie owiec - takie atrakcje czekały na ceprów i górali, uczestniczących w "Redyku" w Szczawnicy. Jak na tradycyjne święto pasterskie przystało, rozpoczęła ja uroczysta msza, odprawiona przez proboszcza Szlachtowej i Jaworek ks. Józefa Włodarczyka.

Na scenie prezentowały się góralskie zespoły, gaździny krzątały się koło jadła i napitków, ale publiczność ożywiła się dopiero podczas pokazu obrzędów pasterskich. Przy dźwiękach muzyki z "Janosika" juhasi z bacówki Wojtka Gromady sprowadzili owce z hali, a następnie wybrali z kierdla jedną, którą ostrzygli w tradycyjny sposób, przy użyciu specjalnych nożyc. Wełnę w mig rozchwycili turyści, a prowadzący imprezę gawędziarz Piotr Gąsienica dowcipkował, że to swoiste wełniane "perfumy" o niezwykle trwałym zapachu, który długo jeszcze będzie przypominał pobyt w Pieninach...

Podczas "Redyku" nie mogło zabraknąć pokazu wyrobu oscypka, ale najwięcej radości dostarczały konkursy z udziałem ceprów. Gdy dwie panie "z Polski" zabrały się - przy humorystycznych komentarzach prowadzącego - za dojenie owiec, podium było ściśle oblegane przez dopingującą konkurentki publiczność. Wygrała ceperka z Kalwarii Zebrzydowskiej, ona też po wykonaniu góralskiego tańca i śpiewu mianowana została "frajerką zbójnika". "Zbójnikiem" z kolei nazwano uprowadzonego spośród publiczności turystę z Żegiestowa. Tytuł otrzymał po tym, jak wcześniej dzielnie zniósł m.in. golenie ciupagą.

(TEZ)
"Dziennik Polski" 2007-07-24

Autor: wa