Bogdan Malinowski przepasany szarfą z napisem "Jan", zamiast o swojej wodzie, z której to powstaje znana nam woda stołowa "Szczawniczanka", mówił o polewanej obok "Józefinie". - Określamy ją w naszym nazewnictwie jako porną wodę, to znaczy szczypiącą, ma wiele dwutlenku węgla i kiedy się ją pije, to się odbija jak po pepsi.
Warto wspomnieć, że "Józefina" - nazwana od imienia Józefy Szalayowej - już w 1810 roku doczekała się pierwszego rozbioru chemicznego, jako woda wodorowęglanowo-chlorkowo-sodowa zalecana jest od chwili odkrycia na nieżyty gardła i krtani, stany zapalne, astmę, skazę moczanową, rozedmę płuc i... otyłość, właśnie dla tej ostatniej "dolegliwości" upodobały ją sobie panie. Zofia Śliwińska, polewająca "Józefinę", przytakiwała. - Kobiety nie tylko lubią "Józefinę", ale i "Stefanka", "Helenkę" - i patrząc na Bogdana Malinowskiego uśmiechając się dodała: - i "Jasia".
(RMR)
"Dziennik Polski" 2008-05-13