Pieniński dramat z 1934 roku

W Szczawnicy ożyły - za sprawą spotkania autorskiego z publicystą, przewodnikiem górskim i redaktorem Ryszardem M. Remiszewskim - wspomnienia związane z wielką powodzią 1934 roku i dramatycznymi wydarzeniami z 16 lipca, kiedy to woda zniosła z Cypla luksusowy pensjonat rodziny Wolskich. Publiczności zaprezentowano unikatowe zdjęcia dokumentujące m.in. budowę pensjonatu i powódź.

- Fala powodziowa miała w Przełomie 7 metrów wysokości, znosiła po drodze wszystko - mówił Ryszard M. Remiszewski, autor książki "Dramat zdarzył się w Pieninach. Wielka powódź 1934 roku". Żywiołowi nie oparł się wybudowany na Cyplu w latach 1924-26 luksusowy pensjonat rodziny Wolskich, zwany od koloru ścian Białym Domkiem. Tu wypoczywali znaczący goście; wśród nich była żona prezydenta Wojciechowskiego, aktor Adolf Dymsza czy żona adiutanta marszałka Piłsudskiego.

Klimat tamtych czasów przybliżały prezentowane podczas spotkania unikatowe fotografie dokumentujące budowę Białego Domku, jego późniejszego funkcjonowanie i powódź 1934 r. Opowieść urozmaicały anegdoty, np. o tym, jak państwo Wolscy zamierzali kupić samochód. Przez trzy dni gościli u siebie sprzedawcę samochodów - niejakiego Słowika z Katowic, który przyjechał do Białego Domku autem, które Wolscy mieli nabyć; ostatecznie jednak pani domu uznała, że nie podoba jej się... kolor! W końcu zamiast samochodu Wolscy kupili radio.

Feralnego dnia, 16 lipca 1934 roku domownicy i goście wypoczywający w pensjonacie musieli uciekać przed powodzią. Schronili się w Orlicy, wybudowanej w 1932 roku przez państwo Dąbrowskich. Wysoka fala zniosła Biały Domek, a powodzianie odcięci zostali od świata. Z samolotu zrzucono im - w ramach pomocy rządowej - dwa worki. Ich zawartość była zaskakująca - w jednym znajdowały się wydania "Ilustrowanego Kuriera Codziennego", w którym mogli przeczytać o powodzi, a w drugim - drożdże! Wysłany na pomoc baon saperów z Nowego Targu dotarł na miejsce w tydzień po powodzi.

Wszystkie wydarzenia z lipca 1934 roku ożyły na nowo, zwłaszcza że wśród gości był mieszkaniec Krościenka Jan Surowiak, który przeżył wielką powódź. Obecni byli również potomkowie rodziny Wolskich. Bogusław Wolski wyjaśniał, dlaczego rodzina uciekając z Białego Domku, zabrała karty do brydża - wszak był to "artykuł pierwszej potrzeby"; z kolei Leszek Biliński mówił o drzewie genealogicznym.

- Udowodnię państwu, że o jednym dniu i jednym obiekcie można mówić długo, a nawet napisać o tym książkę - zapowiedział na początku spotkania Ryszard M. Remiszewski i rzeczywiście miał rację.

(TEZ)

fot. Teresa Zielińska

"Dziennik Polski" 2008-05-19