Święto miłośników sztuki pienińskiej

Sobota była prawdziwym świętem miłośników sztuki pienińskiej. Najpierw w Szczawnicy odbył się wernisaż malarstwa Janusza Tybura, a kilka godzin później w Krościenku nad Dunajcem otwarto wystawę malarstwa Franciszka Kolkowicza.

- Uważam się przede wszystkim za rzeźbiarza, przygotowuję się do emerytury i przechodzę powoli na malarstwo, bo jest to lżejsze zajęcie niż walenie w dłuto, a poza tym łatwiej jest pokazać obrazy niż rzeźby - mówi Janusz Tybur. - Znajduję coraz więcej przyjemności i radości w malowaniu, początkowo się zastanawiałem, czy dobrze jest się rozdrabniać na różne dziedziny, czy nie lepiej poświęcić się jednej, a nie imać się wszystkiego po trochu, ale daję swoje prace na konkursy, na przykład do Nowego Targu, w jednym roku rzeźbę, w drugim obraz, i co roku otrzymuję wyróżnienia, to mnie zachęca do dalszej pracy.

Janusz Tybur, choć pochodzi z Lublina, osiadł na stałe w Krościenku nad Dunajcem. Na wystawie w szczawnickiej pijalni wód "Magdalena" prezentuje prace powstałe podczas ostatnich miesięcy, uwiecznił na nich elementy pienińskie: pejzaże, fragmenty ogródka domowego czy kwiaty w skali makro. Jeden z obrazów - o wymowie alegorycznej - przedstawia Adama i Ewę w raju, ale tym rajem, nowo odnalezionym, są Pieniny. Wśród prac jest również portret żony artysty Jolanty Gładyszewskiej-Tybur.

Kilka godzin później otwarta została druga wystawa malarstwa, tym razem w kawiarni artystycznej "Klasyczna" w Krościenku nad Dunajcem, a autorem prac jest Franciszek Kolkowicz, artysta, którego los rzucił z Orawy w Pieniny i zauroczony przez nie mieszkał najpierw w Krościenku, później w Szczawnicy. Jest jednym z założycieli i wieloletnim prezesem Oddziału Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Szczawnicy, członkiem założycielem Zjednoczonego Stowarzyszenia Artystów Pienińskich, emerytowanym nauczycielem, przewodnikiem górskim, malarzem, tłumaczem, poetą. Franciszek Kolkowicz obchodził w zeszłym roku 45-lecie swojej działalności artystycznej. Maluje nie tylko Pieniny i nie tylko krajobrazy, ale jeśli krajobrazy, to z magicznego trójkąta: Orawa - Tatry - Pieniny.

- Wszędzie, gdzie byłem, próbowałem coś z tego przywieźć - mówił Franciszek Kolkowicz. Dlatego na jego obrazach znalazły się też zamki ze Słowacji czy szkice ze Szczecina.

- Nie ma chyba najmniejszego pagórka w Pieninach czy jednego drzewa nad Dunajcem, którego by ten artysta nie uwiecznił w swoich pracach - mówił podczas wernisażu malarstwa Franciszka Kolkowicza Janusz Tybur. - Proszę kontemplować jego prace, w których z charakterystyczną dla siebie starannością i pedanterią uwiecznił piękno ziemi pienińskiej. (TEZ)

Autor: Dziennik Polski 2008-06-09