Homole wciąż wymaga ochrony

Wąwóz ma zaledwie 800 m długości, a rocznie przechodzi przez niego ponad 300 tys. osób! Mało jest miejsc w Polsce o takim obciążeniu, wyobraźmy sobie 375 osób na jednym metrze, wprawdzie tak jest w skali roku, ale liczba mówi już sama za siebie.

Mowa jest o wąwozie Homole w Małych Pieninach, rezerwacie przyrody prawnie chronionym. Wpływ człowieka i jego działalności na kształtowanie i przekształcenia przyrody w wąwozie wydają się oczywiste, dlatego z zaskoczeniem usłyszałem od Jerzego Kurzyńskiego - koordynatora prac nad planem ochrony tego obiektu przyrodniczego w Instytucie Ochrony Przyrody PAN w Krakowie, że wpływ ten jest dużo mniejszy, niż możemy sobie wyobrazić. - Sami byliśmy zaskoczeni, że jest bardzo niski stopień antropogenizacji szaty roślinnej. Zaledwie trzy gatunki są zawleczone. Można przypuszczać, że jednym z wpływów - w szczególności hałasu towarzyszącego przechodzącym grupom turystów - było wyniesienie się z rezerwatu pomurnika. Puchacz póki co się trzyma i przewidujemy monitorowanie jego obecności m.in. na okoliczność inwestycji, która zaczyna się rozwijać po stronie wschodniej rezerwatu - powiedział. Rezerwat chroni bardzo wiele gatunków i taką inwentaryzację instytut wykonał, szkoda tylko, że niepełną, ale i tak wyniki jej są imponujące, co potwierdza mój rozmówca. - Rezerwat cechuje duża różnorodność, obecna inwentaryzacja, wprawdzie niekompletna, ponieważ nie obejmowała wszystkich grup zwierzęcych i roślinnych, wykazała 1023 gatunki, mianowicie 378 gatunków roślin naczyniowych, które stanowią 30 procent flory Pienin, w tym 15 zagrożonych i 43 chronione; 219 gatunków porostów: 71 zagrożonych i 29 chronionych; 142 gatunki mchów: 20 zagrożonych i 21 chronionych; 119 gatunków grzybów: 13 zagrożonych; a jeśli chodzi o kręgowce, to stwierdzono 71 gatunków ptaków, 54 lęgowe i 18 chronionych; ssaków 24 gatunki, płazów 8, gadów 6 i wszystkie chronione; ryby - 2 gatunki chronione; z motyli dziennych stwierdzono 48 gatunków, w tym 4 chronione, wśród których znajduje się i Niepylak Apollo restytuowany na tym terenie; z trzmielowatych 18 gatunków, 5 zagrożonych, 13 chronionych... - wyliczał nie bez satysfakcji mój rozmówca.

Niespodzianką dla opracowujących plan ochrony rezerwatu były rozbieżności co do jego powierzchni, w rozporządzeniu o powołaniu rezerwatu jest mowa o 58 ha, a w rzeczywistości w terenie stwierdzono 40 ha. - Ustalenie przyczyny było dość trudne; żeby się dowiedzieć, gdzie te powierzchnie się potraciły, musieliśmy szukać w archiwum Ministerstwa Środowiska. Odnaleźliśmy mapy, które pokazywały rzeczywisty przebieg granic rezerwatu - powiedział Jerzy Kurzyński. - W tej chwili plan ochrony jest podstawą, żeby przywrócić jego prawidłową powierzchnię, a nawet go powiększyć.

Poprosiłem mojego rozmówcę, aby przybliżył zadania planu ochrony i powiedział, dlaczego jest aktem tak bardzo potrzebnym. - Plan ochrony ma za zadanie potwierdzić walory przyrodnicze rezerwatu, stwierdzić rodzaje zagrożeń i dać odpowiedź, jakie należy podjąć zabiegi w celu ochrony gatunków zagrożonych i chronionych - powiedział, a z przykładów takiej czynnej ochrony podał obuwika pospolitego z rodziny storczykowatych, któremu zagraża zacienienie i trzeba będzie odsłaniać stanowisko wycinając jego otoczenie, tak, żeby stworzyć mu dostęp do światła. Takie "obrazki świetlne" będą tworzone i dla innych gatunków w miarę potrzeby. - Cennym gatunkiem przedstawicieli awiofauny są sowy, w szczególności bardzo zagrożonym jest puchacz, który gnieździ się w centralnej części rezerwatu i jest bardzo wrażliwy szczególnie w okresie godowym i lęgowym na hałas i nadmierną obecność ludzi - dodał Jerzy Kurzyński. Ciekawym spostrzeżeniem mojego rozmówcy było to, że nie stwierdza się przypadków zrywania roślin chronionych, a nawet jeżeli się zdarzają, to sporadycznie, więc do największego zagrożenia urasta... hałas.

Maksymalne nasilenie ruchu turystycznego zawęża się od maja do września, w zimie rezerwat odwiedzany jest okazjonalnie, więc ta liczba 300 tys. odwiedzających wąwóz rocznie może odnosić się w przybliżeniu do tego okresu. - Rzeczywiście dostaje się gęsiej skórki, jeżeli się człowiek zderza z taką informacją - mówi pan Jerzy. - Dlatego w planie ochrony jest ukierunkowanie ruchu zwiedzania, chcemy wprowadzić jednostronny ruch od Jaworek do Kamiennych Ksiąg, a potem turyści będą przechodzili w rejon Bukowinek i schodzili drogą do Jaworek. Tym sposobem zmniejszymy ruch o połowę, czyli sprowadzimy do 130-150 tys. Szykuje się więc radykalna zmiana, zapewne trudna do zaakceptowania przez schodzących z Wysokiej, dla których wejście do rezerwatu będzie zabronione. - To jest najprostsze panaceum do zastosowania, lepsze od ograniczania liczby wchodzących i schodzących - wyjaśnia pan Jerzy. - W tej chwili dochodzi do zagrożeń na schodkach, ponieważ grupy zderzają się przy wymijaniu, rozdeptują okolicę, a nawet dochodzi do sporadycznych wypadków ze złamaniami kończyn.

Jeszcze na inne zagrożenie zwrócił uwagę mój rozmówca - to planowane wyciągi narciarskie w otoczeniu rezerwatu, po stronie wschodniej realizowana będzie mocno już okrojona - w stosunku do pierwotnie planowanej - inwestycja. Z planowanych pięciu wyciągów ostały się dwa: krzesełkowy i orczykowy; akceptacji nie uzyskały m.in. rynna snowboardowa i karuzela śnieżna, a dąży się również do utworzenia stumetrowej strefy otulinowej oddzielającej ośrodek narciarski od rezerwatu. Jerzy Kurzyński nie ukrywa, że jest to kompromis, bo teren wcześniej został zatwierdzony decyzją samorządu do użytkowania narciarskiego. Niefortunne jest usytuowanie ośrodka pomiędzy dwoma rezerwatami, z jednej strony Homole, z drugiej Zaskalskie. - Rzeczywiście, ośrodek stanowi zagrożenie dla obu rezerwatów, jednak bardzo trudno doprowadzić do takiej sytuacji, żeby zmniejszyć zakres usług i odsunąć maksymalnie od rezerwatów urządzenia produkujące hałas - z troską na ten temat wypowiadał się pan Jerzy. Konieczne będzie m.in. obniżenie górnych stacji wyciągów do odległości stu metrów, tak, żeby zachować minimalną wielkość strefy i zastosowanie pod podporami wyciągów specjalnych pojemników z trocinami do przechwytywania smarów, które będą skapywać.

Szczupłość miejsca pozwala zaledwie przedstawić wybrane fragmenty z ciekawej wędrówki z Jerzym Kurzyńskim po rezerwacie Homole i zwrócić uwagę na jego wysoki wskaźnik bioróżnorodności. Gdy tylko nadarzy się okazja do tematyki tej powrócę.

Tekst i fot.: RYSZARD M. REMISZEWSKI

Autor: "Dziennik Polski" 2008-08-13