Największa piłkarska widownia

Klub Sportowy Jarmuta Szczawnica tegoroczny absolutny beniaminek podhalańskiej A klasy został założony niedawno, bo dopiero w 2001 roku. Ojcami założycielami byli: Emil Mogilski, aktualny prezes klubu, Paweł Zasadni, pierwszy trener, Grzegorz Niezgoda, Wojciech Wiercioch, Paweł Walosik i Marek Urban. Swoją drogę drużyna w piłkarskich rozgrywkach rozpoczęła oczywiście od C klasy.

W tym, że do rozgrywek w Podhalańskim Podokręgu zgłosiła się jeszcze jedna drużyna, nie było nic nadzwyczajnego. PPPN to przecież jeden z najliczniejszych Podokręgów w Polsce. Ewenementem na skalę krajową jest to, że na mecze Jarmuty przychodzi z reguły około 500 widzów, a bywały spotkania, gdy na trybunach pojawiało się ponad 1000 fanów. Taka liczba widzów na meczach B klasy jest spotykana nader rzadko. Tylu widzów na meczach nie mają przecież inne podhalańskie drużyny występujące w wyższych klasach. Myśl o powołaniu klubu piłkarskiego w Szczawnicy pojawiła się w 2000 roku. Wprawdzie w pobliskim Krościenku od dawna istniał klub Sokolica z sekcją piłki nożnej, ale szczawniczanie zapragnęli mieć swoją drużynę. Jarmuta w regularnych rozgrywkach wystartowała w sezonie 2001/02. Przez dwa lata grała we wschodniej grupie C klasy. Ponieważ do rozgrywek w tej klasie w PPPN zgłaszało się coraz więcej drużyn, działacze postanowili utworzyć dwie grupy klasy B i do jednej z nich zakwalifikowała się drużyna z uzdrowiska. Kolejne sezony to nieustanne starania zespołu ze Szczawnicy o awans do podhalańskiej klasy A. Najbliżej tego celu Jarmuta była w sezonie 2005/06. Zajęła wtedy 3. miejsce, a awans wywalczył lokalny rywal Sokolica Krościenko. Poprzedni sezon 2006/07 był dla Jarmuty kompletnie nieudany, drużyna ukończyła rozgrywki na 6. miejscu i wydawało się, że na długie lata ugrzęźnie w B klasie. Tymczasem rozgrywki w sezonie 2007/08 zespół pod wodzą nowego trenera Marka Pietrzaka zaczął bardzo dobrze od kilku zwycięstw. To pasmo wygranych zastopowali dopiero Biali Biały Dunajec, remisując w Szczawnicy z gospodarzami 1-1. Najgroźniejsi rywale też wygrywali, Jarmuta jednak nadal samodzielnie prowadziła w tabeli aż do ostatniej kolejki rundy jesiennej. Wtedy to doznała porażki 2-0 z Zaporą w Kluszkowcach. Ta przegrana spowodowała, że punktami z Jarmutą zrównał się Gorc Ochotnica. Mecz między tymi zespołami z 10. kolejki został odwołany z powodu zalania boiska wodą. Odbył się dopiero na wiosnę 13 kwietnia przed rundą rewanżową i przyniósł wygraną szczawniczanom 3-0. W przedostatniej serii spotkań Jarmuta przegrała rewanż na boisku w Ochotnicy 0-2. Był to jednak mimo wszystko korzystny wynik dla podopiecznych trenera Pietrzaka. Chociaż trzy drużyny miały wtedy po 50 punktów, to Jarmuta w bezpośrednich spotkaniach z nimi miała najkorzystniejszy bilans. Trzeba było tylko wygrać ostatnie spotkanie. I tak też się stało. Chociaż rywale też powygrywali swoje mecze, to i Jarmuta na swoim boisku pokonała Zaporę Kluszkowce. Kibice, działacze, a także sami zawodnicy mogli się cieszyć z upragnionego awansu. Po heroicznej walce z Gorcem Ochotnica i Granitem Czarna Góra drużyna Jarmuty zdobyła mistrzostwo grupy wschodniej klasy B. Jak zacięta była rywalizacja tych trzech drużyn, świadczy fakt, że na zakończenie rozgrywek potrzebna była dodatkowa tabelka miedzy zainteresowanymi zespołami. Losy awansu ważyły się jednakże do ostatniej minuty ostatniego spotkania w lidze, w którym Jarmuta podejmowała Zaporę Kluszkowce. Sczawniczanie musieli ten mecz wygrać i wygrali 3-1. Upragniony awans to zasługa przede wszystkim piłkarzy i trenera, ale także działaczy z prezesem Emilem Mogilskim i kierownikiem drużyny Wiesławem Olesiem na czele. Jak wszyscy podkreślają, wielki wkład w sukces zespołu miał piłkarz Jacek Pietrzak. Starszy syn trenera na rundę wiosenną powrócił do macierzystego klubu z Dunajca Nowy Sącz i stał się kluczowym graczem drużyny. Niejednokrotnie sam przesądzał o zwycięstwach zespołu.

Trener Marek Pietrzak: - Objąłem zespół przed półtora rokiem po Wiesławie Niezgodzie. W pierwszym okresie skoncentrowałem się na skonsolidowaniu drużyny, na wprowadzaniu do zespołu młodych perspektywicznych graczy. Liczyłem, że te działania z czasem przyniosą spodziewane efekty, no i stało się to w tym sezonie. Podstawowy skład tworzyli: Szymon Wójcikiewicz i Krzysztof Bobak w bramce. W formacji obronnej na środku grali Artur Kaliciecki, Piotr Majerczak, zawodnicy doświadczeni i niezwykle ambitni, oraz Krystian Lichoń. Piłkarz ten ze względu na pracę w lesie rzadko trenował, ale zawsze był gotowy do gry w każdym spotkaniu. Po bokach występowali Dominik i Łukasz Wierciochowie. To nie są bracia ani nawet kuzyni, pochodzą z rozległego szczawnickiego rodu Wierciochów. Obaj ci gracze nie dysponują dobrymi warunkami fizycznymi, ale są wielcy duchem, bardzo waleczni. W pomocy występowali Piotr Hrydziuszko i Rafał Wiercioch na środku, a skrajnymi pomocnikami z reguły byli Paweł Dulak i mój młodszy syn Marcin Pietrzak. Atak tworzyli Daniel Waligóra, zawodnik szybki i waleczny jednak trochę słabszy technicznie i mój drugi syn Jacek. Czasami w ataku zagrał Dariusz Rogowski, jednak nie zawsze był do dyspozycji ze względu na pracę. Ponadto w rozgrywkach B klasy często występowali jeszcze Wojciech Niezgoda, Łukasza Solecki, Sebastian Węglarz, Adam Gałuszka. Trenowaliśmy z reguły 3 razy w tygodniu. Ten skład wystarczył na B klasę, do gry w wyższej lidze potrzebne są wzmocnienia. Obojętnie, jak potoczą się losy naszej drużyny w klasie A, to cieszę się, że chłopcy będą mieli okazję do gry na dobrych boiskach, bo takowych w B klasie brakowało.

(ZK)

Fot. Archiwum klubu

Autor: "Dziennik Polski" 2008-08-18