W Jaworkach - zlot pacjentów chorych na boreliozę

Kleszczy nie można bagatelizować, z roku na rok wzrasta zagrożenie chorobami przez nie przenoszonymi. Pokazanie problemu boreliozy było jednym z celów przyświecających pierwszemu ogólnopolskiemu zlotowi pacjentów chorych właśnie na boreliozę, jaki od piątku do niedzieli odbywał się w Jaworkach. Wzięli w nim udział nie tylko chorzy, ale również ich rodziny oraz osoby, które długotrwałe leczenie mają już za sobą. - Jest to również spotkanie integracyjne, podczas którego można się wymienić informacjami, a przy okazji zobaczyć, że z tą chorobą można żyć i skutecznie się leczyć - mówi inicjatorka zlotu Beata Kowalska-Werbowy, lekarz chorób wewnętrznych, specjalista medycyny rodzinnej z Krakowa.

W Polsce procent zakażonych kleszczy waha się między kilka a 67 procent, które odnotowuje się w województwie małopolskim i niektórych rejonach Krakowa. Ze 100 metrów kwadratowych zbiera się od kilku do ponad stu kleszczy. W Polsce problem dotyczy głównie genogatunku Borrelia garinii, dominującego w Europie Wschodniej, z kolei Europa Centralna i Skandynawia boryka się z Borrelią afzelii, a Ameryka Północna z Borrelia burgdorferi sensu stricto, obecną też w Europie, ale już w mniejszym stopniu.

- Bakteria ta (Borrelia garinii - przyp. red.) wywołuje ciężkie stany zapalne, zapalenia opon rdzeniowo-mózgowych, zapalenie mózgu rdzenia przedłużonego, radikulopatię, neuropatię obwodowe i czaszkowe, zmiany naczyniowe pod postacią zapaleń naczyń mózgowych, które dają obraz udaru mózgu i ciężkie zaburzenia psychiczne. Diagnostyka tej choroby w Polsce jest niedoskonała, zresztą nie tylko w Polsce, bo generalnie dotyczy to całego świata - mówi lek. med. Beata Kowalska-Werbowy. - Powszechnie stosuje się test Elisa, który jest wiarygodny w 30 procentach. Problem narasta z roku na rok z tego względu, że mamy ocieplenie klimatu i przenosiciele kleszczy, którymi są m.in. zwierzęta, które normalnie w zimie śpią, "hasają" i przenoszą kleszcze. Ponadto bakterię zabija dopiero temperatura poniżej minus 10 stopni Celsjusza. Ostatniej zimy właściwie nie było dnia, żeby temperatura spadła poniżej 10 stopni, w związku z tym widziano kleszcze chodzące po śniegu. Wywoływana przez nie borelioza jest chorobą wielonarządową i niekiedy od momentu zakażenia do momentu postawienia diagnozy mijają całe lata. Pacjent manifestuje najprzeróżniejsze dolegliwości różnych narządów i często po wizycie u lekarza ma diagnozę, że jest pacjentem hipochondrycznym. Ponieważ bakteria ta zajmuje również układ nerwowy, bardzo często objawem są zaburzenia psychiczne, a od tego jest już bardzo prosta droga do uznania pacjenta za labilnego emocjonalnie.

W zlocie w Jaworkach, którego sponsorem była firma "Grawdruk" z Krakowa, wzięło udział około 70 osób: chorych, ich rodzin, ale również pacjentów, którzy przeszli wielomiesięczne leczenie. Pomysłodawczynią jest Beata Kowalska-Werbowy, która sama chorowała na boreliozę i jako lekarz dostrzega niedogodności, jakie pacjenci napotykają w czasie leczenia. Zlot ma jeszcze jeden cel: integracyjny, jego uczestnicy mogą wymienić się informacjami, a przy okazji przekonać się, że z boreliozą można żyć i skutecznie się leczyć. Dodatkowym atutem była możliwość wzbogacenia swojej wiedzy na temat choroby, podczas konferencji poruszano kwestie m.in. samopomocy w leczeniu i pozyskiwania funduszy do propagowania wiedzy o chorobie. (TEZ)

"Dziennik Polski" 2007-09-11

Autor: wa