„Lato Pienińskie” w rozkwicie

W sobotę 17 lipca na Placu Dietla od godz. 12 odbywał się III Festiwal Górali Karpackich. Jest to doroczna impreza organizowana przez Zarząd Główny i Oddział Pieniński Związku Podhalan, przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego. W tym roku festiwal poświęcony był Zwyczajom i obrzędom wsi karpackiej. Prowadzący go dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury Piotr Gąsienica zwrócił uwagę, że choć festiwal młody, ale coraz bardziej się rozwija i zyskał już wymiar międzynarodowy. Festiwal uroczyście otworzył wiceprezes Oddziału Pienińskiego Związku Podhalan Marek Ciesielka. Po każdym występie wraz z drugą wiceprezes Elżbietą Wiercioch, wręczali podziękowania i okolicznościowe pamiątki festiwalowe kierownikom zespołów. A na estradzie pod Muzeum Pienińskim w całej krasie prezentowały się liczne zespoły góralskie z różnych regionów Karpat. Wystąpiły m.in.: „Małe Harnasie” z Suchego, „Kapela Rodzinna Wojtka Boguckiego” z Łącka, „Krzesani” ze Spytkowic, „Maguranka” ze Spiskiej Starej Wsi na Słowacji, „Serdocki” z Orawy, „Śpisoki” z Niedzicy, „Watra” z Czarnego Dunajca. Obejrzeć można było orawskie zwyczaje polanowe, zabawy i gry dziecięce Skalnego Podhala, słynne tańce góralskie –zbójnickiego, krzesanego, obyrtanego oraz posłuchać karpackich przyśpiewek.
„Górale, górale, góralska muzyka” – zaśpiewał prezes Ciesielka na początku i na końcu III Festiwalu Górali Karpackich w Szczawnicy Festiwalu. Słowa znanej przyśpiewki ludowej były mottem całej imprezy, bo góralska muzyka zachwyca i cały świat obejdziesz, ni ma takiej nika.

Tego samego dnia wieczorem na scenie przy fontannie trwał koncert finałowy XII Warsztatów Muzycznych w Muzycznej Owczarni - Jaworki 2010. Młodzi ludzie, biorący udział w II turze warsztatów wystąpili w blisko czterdziestu „podmiotach wykonawczych”, czyli stworzonych na gorąco, na potrzeby koncertu, zespołach muzycznych. Wejścia kolejnych wykonawców zapowiadał dowcipnie, zdradzając tajniki prowadzenia warsztatów - Piotr Huegel ze Szczecina. Adepci klasy wokalu, gitary, gitary basowej, perkusji, i klawiszów prezentowali znane hity zachodniej muzyki rockowej, funky, pop. Nie zabrakło także i polskich przebojów. Koncert pod nieobecność Marka Raduli, uczestniczącego w krakowskich obchodach 40.lecia zespołu „Laboratorium”, prowadził Wojtek Pilichowski - jeden z najwybitniejszych polskich gitarzystów basowych. Ciekawostką sobotniego koncertu był występ jednocześnie siedemnastu uczestników klasy gitary basowej, kt órzy wraz ze swoim wykładowcą i mistrzem dali pokaz wspaniałej improwizacji instrumentalnej i szyli na basie, gdzie tylko da się.
Młodzi muzycy na koniec odśpiewali wspólnie hymn warsztatowiczów, autorstwa Tomka Łosowskiego Nasze kochane Jaworki oraz wyrazili swą wdzięczność gospodarzom Szczawnicy i Uzdrowiska za gościnę i serce.


Miejski Ośrodek Kultury w Szczawnicy zadbał, by i niedzielę 18 lipca można było atrakcyjnie spędzić. Po południu zaprosił na Festyn Powiatowy na Plac Dietla. Rozpoczął się ofertą skierowaną do dzieci - spektaklem „Kiedy króla boli ząb” Teatru „Rabcio” z Rabki. Potem już dla wszystkich swingowo grał Big – Band Powiatowy z Nowego Targu, z folklorem Skalnego Podhala występował zespół „Świarni” z Nowego Targu, gościnnie przyjechał zespół folklorystyczny ze Słowacji z wiązanką melodii słowackich, karpackich i romskich, czy z tańcami i przyśpiewkami podhalańskimi zespół „Lubań” z Kluszkowiec. Zespół „Hilaritas” z Waksmunda, złożony z trzech uroczych dziewcząt śpiewających przy gitarze piosenki folkowe i biesiadne rozkołysał i rozśpiewał widownię.
Na koniec publiczność entuzjastycznie przyjęła gwiazdę wieczoru, Mateusza Ziółkę, laureata pierwszej edycji programu „Mam talent”. Artysta, po raz kolejny wystąpił w Szczawnicy. Tym razem przybył sam i akompaniując sobie na fortepianie, wykonał kilka znanych przebojów z repertuaru Briana Adamsa, Michaela Jacksona, zespołu Quinn oraz ... własne utwory. Obdarzony niezwykłym głosem, potężną skalą i charyzmą wykonawczą wywoływał raz po raz spontaniczny aplauz, zarówno najmłodszych, jak i dojrzałych słuchaczy, którzy nie chcieli go puścić bez usłyszenia bisów.

 

Autor: Alina Lelito